Moderatorzy: Mistrz Gry, Mistrz Fabularny
|[przymiot]|
|[nazwa=Podejrzany]|
|[nazwa2=Ayashii]|
|[rodzaj=Wada]|
|[typ=Nabyta]|
|[opis]Przeciwieństwo atutu Urok osobisty, utrudnia kontakty społeczne. Nawet mimo starań postać wywiera na innych negatywne pierwsze wrażenie, zupełnie nie budzi zaufania, każdy będzie miał opory przed powierzeniem jej ważnych sekretów. Zmiana wyglądu, formy czy ciała nie blokuje działania wady.[/opis]|
|[/przymiot]|
Wchodząc do Ame Seitaro tak naprawdę wchodził w paszczę lwa. Bywał tu niejednokrotnie i co prawda za każdym razem udawało mu się stąd bezpiecznie wyjść robiąc co nieco chaosu, ale nie zmieniało to jednak faktu, że w wiosce tej nie można było mówić o własnym bezpieczeństwie. Najlepiej nie sprawiać żadnych podejrzeń i nie podejmować żadnych gwałtownych działań. Tym razem do Deszczu chciał zawitać tylko na chwilę, do punktu skupu ciał. W wiosce kryminalistów musiały istnieć punkty skupu ciał, o czym Seitaro doskonale wiedział jeszcze z czasów, kiedy sam był nukeninem. Po przejściu przez posterunek wkroczył do wioski. Naciągnął bardziej kaptur, by schronić się przed deszczem i westchnął znudzony.
z/t
Pierwszy raz w Wiosce Deszczu. Dowiedział się od niej całkiem niedawno, ale ludzie nie mówili o niej źle. Mało wiedział o tym kto rządzi tym miejscem, ale było mu to obojętne. Przechodził powoli przez bramy z nałożonym kapturem mając w głowie tylko jedną myśl - musiał odnaleźć gdzieś sklep, a wraz z nim zrobić też małe przygotowania do większej ilości przetrwania na własną rękę. Popytał ludzi czy wskażą mu miejsce sklepu owej wioski, gdzie będzie mógł dokonać transakcji wyposażenia. Zaczął więc chodzić po mieście, aż odnalazł to czego szukał. Mimo to zamierzał jeszcze chwilę pokręcić się po tym miejscu. Póki co.
I tyle. Skończyła się jego krótka wizyta w owej wiosce, skoro wszystko co miał załatwić już dawno zrobił. Raiowi nie pozostało już nic innego jak wnieść jeszcze opłatę podatkową na rzecz Deszczu, a żeby rosła ona silna i nadal mogła go w przyszłości gościć. Jego kroki kierowały go służby celnej, która sprawdziła czy wykupił to co tak naprawdę miał do kupienia i czym prędzej zaczął ulatniać się w swoim tempie na świat shinobi. Nie dowiedział się niczego nowego o bracie, tak jakby nikt nic nie wiedział. Cała sytuacja go denerwowała, jednak nie po sobie tego poznać. W pewnym momencie zniknął już na horyzoncie, mogąc cieszyć się własnymi przygodami.
Zasiedział się. Zasiedział i zaszył przed światem w wiosce, w której paskudna pogoda jest tak samo oczywista jak to, że po zimnej nocy w Sunie nastanie skwarny dzień. Idealne miejsce na to, by się ukryć i zgnuśnieć. Rzecz tylko w tym, że nie miał powodu by się ukrywać, a przynajmniej takowego nie znał. Narobił trochę syfu w świecie, mordując byłego Tsuchikage i zgraję cywili pod Konohą, ale z tego co obserwował spod kamienia, to wiedział, że nadal nie wiedziano, kto dopuścił się strasznych czynów. Co prawda w BINGO znalazł się wpis o nieznajomym terroryście, który unicestwił wcześniej wspomnianych cywili, ale nie miał się czego obawiać. Konoha mogła się co najwyżej domyślać, ale nie znała jego personaliów. Nie miał więc czego się obawiać... oprócz Saiko, która będzie wyraźnie niepocieszona tak długą nieobecnością swojego żołnierza. Seitaro dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że pomimo dużej autonomii zachowywał się jak bezpański kot. To nie mogło być odbierane pozytywnie przez jakiegokolwiek przełożonego, niezależnie od siły sympatii. Przeczuwał konsekwencje i zamierzał stanąć im na przeciw, ale jeszcze nie teraz. Miał bowiem pewien plan, a w jego realizacji nie pomoże udanie się do Suny, gdzie pewnie dostanie szlaban na wychodzenie bez rozkazu. Za dobrze czuł, że jak tylko pojawi się w ojczyźnie, to przez długi jej nie opuści. Zamierzał więc wykorzystać okazję i... narobić jeszcze więcej syfu. Tylko nie tutaj, nie w Ame...
Opuścił więc wioskę po pół roku mizernej stagnacji, kierując się na północny-zachód.
I znowu w Deszczu. Nie żeby się z tego cieszył, bo miał tę wioski już po dziurki w nosie. Spędził tu w stagnacji ostatnie sześć miesięcy i nie spieszyło mu się tutaj wracać. Tym razem miał jednak powód; mianowicie spotkanie z Arinem. Mieli dobić interesów i, być może, odbudować relację, która została ostatnimi czasy nieco nadszarpnięta. Nie wiedział, co się wydarzy. Zakładał różne scenariusze jak to miał w zwyczaju. Po przekroczeniu punktu posterunkowego poszedł do centrum wioski, ku opuszczonej wieży, gdzie miał nadzieję już zastać Arina. Nie miał tendencji do spóźniania się, ale ostatecznie wolał być oczekiwanym niż oczekiwać.
Chimu Koseki Dakukira otrzymuje:
+ 5 PZ
+ 2 PD
+ 25 PN
+ 1000 Ryō
Gracz Sabataya Tamura otrzymuje:
+ 1 Misja B
+ 5 PD
+ 25 PN
+ 1000 Ryō
Inne wynagrodzenie:
- Hm, to tyle? Spodziewałem się większej ilości komplikacji. Gdybym wiedział, że tak się to skończy, to bym się nie kusił na stanie pod ścianą. - przyznał, idąc razem z Tamurą w stronę bramy. Nic więcej bowiem się nie zadziało, choć Seitaro liczył po trochu na jakieś fajerwerki. Dlaczego? Czyżby mu się nudziło, sennin był spragniony wrażeń? Niekoniecznie, raczej był ciekaw czy Tamura potrafi coś więcej niż leczyć na odległość - co było nawet pewną osobliwością - i rzucaniem kunaiami. Rozumiał to, że był medykiem, ale jeżeli polegał tylko na tej jednej dziedzinie i podstawowych narzędziach ninja, to można powiedzieć, że w zasadzie był bezbronny. Gdyby był przełożonym Iwijczyka, to by się tego przyczepił. W innym wypadku, jak teraz, było mu to w zasadzie obojętne.
- Nie mam nic do roboty, więc jeśli nie masz nic przeciwko mojemu dalszemu towarzystwu, to pójdę z tobą do Kraju Rzek, cokolwiek cię tam ciągnie. - choć mógł zniknąć w kłębach dymu, oddając swą chakrę oryginałowi. Co go trzymało? Sam nie wiedział.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników