Więc bierki. Mogły być bierki. Karui z resztą miał wszystko, co potrzebne do rozegrania najbardziej emocjonującej partii w dziejach ninja, więc tym bardziej nie miała nic przeciw. Właściwie w tym momencie zgodziłaby się na większość rzeczy jakie zaproponowałby Gonpachiro. Może nawet mogłaby się z nim na wiersze bić. Nie umiejąc w wiersze. W każdym razie po jakże wesołej podróży statkiem przyszła pora na mniej wesołą część. Część, w której mieli robić to, co ninja umieją najlepiej: jedynie na większą skalę, bardziej "poważnie" i z większym przytupem. Nie codziennie odbija się wioskę. Ale jeśli się uda, jeśli odbiją Kumo... Oh damn, co to wtedy będzie! Obawy mieszały się z ekscytacją, przez co nie była pewna co powinna do końca myśleć o całym przedsięwzięciu. Powoli też zaczęła oswajać się z faktem, że ich duet na ten czas zostanie rozdzielony. Ufała Kamaboko tyle czasu ciągając go po misjach, więc mogła zaufać mu i teraz. Nie sprawiało to nagle że wszystkie jej problemy w związku z tym zniknęły, ale cały jego plan stawał się nieco bardziej znośny.
Przyjęła płaszcz odziewając go zaraz po wejściu z powrotem na statek. Miała swój, pamiętała o nim, jednak nie widziała powodu by go wyciągać, skoro dostała darmowy. Krótkofalówka znalazła się w rękach Omona. Shuten z góry założyła, że to on będzie dowodzić grupą. Ważniejsze od tego w tym momencie była nowa twarz na Wielorybie. Spojrzała na rudzielca splatając przed sobą ramiona i obserwując go z pewną dozą niepewności. "Kociaki"...? Czy nie mogli dostać kogoś normalnego? CHOCIAŻ RAZ? Znaczy mają Omona, który CHYBA jest normalny. W każdym razie nic mu nie odpowiedziała powstrzymując się przed facepalmem. Zamiast tego zaczęła błądzić wzrokiem pomiędzy resztą załogi. To była całkiem ciekawa podróż. Wyglądało na to, że dobiegała ona powoli końca o ile nie zechcą zabrać ich z powrotem do Iwy. Ale nawet jeśli to miała wrażenie, że ta najbardziej przyjemna część była już za nimi.
A przed nimi góra, tunel w górze i siedziba Raikage na jej szczycie, ku której uniosła wzrok. Odkopywanie przejścia zostawiła ninja Kumo. Z jej umiejętnościami bardziej by przeszkadzała niż pomagała, to też zostało jej cierpliwie poczekać odwracając głowę w stronę duetu z Jaglanki. Obserwowała kapitana myśląc dość intensywnie o tym, czy może powinna mu przed całą tą wędrówka w nieznane coś powiedzieć czy przekazać. Może przeprosić za to dogryzanie mu, chociaż nie wyglądało na to by się gniewał? Też mu kazać uważać? Życzyć powodzenia w... W czymkolwiek, co będzie robił przez ten czas? Albo może zawczasu odmówić picia sake? Jakby mieli iść co najmniej na rzeź i nigdy więcej nie spotkać się w tak zacnym gronie. To było głupie. Głupi sposób myślenia. Durny. Tak durny, że nie dowierzając ściągnęła brwi.
-
Czy my wyglądamy na kogoś, kogo kilku nukeninów byłoby w stanie ot tak o zabić? - odparła spokojnie nie wiedząc do końca, czy miało to pocieszyć Ichiwe czy bardziej podbudować jej własne morale. Może oba? Przynajmniej Onimaru wyglądał na dość spokojnego, ale cóż... Może to kwestia doświadczenia? Albo nie dawał po sobie poznać pewnych rzeczy.
-
Oczywiście, że tak. - odpowiedziała starszemu shinnobi bez większej werwy. Zignorowała przy tym stres ściskający ją za żołądek. Skąd miała wiedzieć, czy jest gotowa do odbijania wioski? Nigdy tego nie robiła. Nie wiedziała, co oznacza "bycie gotowym" na coś takiego. Także może była, może nie była. Bez względu na to, nie było szans by się teraz wycofać - chociażby przez fakt, że miała zamiar odbić Kumo. A właściwie - odbić Kumo nie tracąc przy tym nikogo ze "swoich", co zdecydowanie było bardziej problematyczne niż samo zdobycie wioski. Lub jej ruin. Nie miała jednak zamiaru zaakceptować wyniku, w którym wracaliby do Kraju Ziemi w innym składzie. Przymknęła na moment oczy włączając
Tsūjtegana, a następnie obejrzała się w stronę jaskini. Zerknąć, jaka jej część jest zawalona jeśli tylko będzie to możliwe i czy może w zasięgu nie znajduje się ktoś nieproszony. Kwestia upewnienia się, że póki co nie ma żadnych problemów na horyzoncie by zaraz po tym wrócić oczy do swojego domyślnego stanu.