Stąpając po niepewnym gruncie - misja rangi A
6/ ?
Może pierwsze wrażenie, jakie wywarli na sobie wcale nie było takie złe? To znaczy... dalekie było od czystej sympatii i przyjaźni, pełnej tęczy, radości i family friendly contentu, ale w końcu jeżeli mieli udawać rodzeństwo, musieli wprowadzić pomiędzy siebie nieco... zadziorności. W końcu czy istnieje na świecie brat i siostra, które nigdy w życiu się nie posprzeczało? Które nigdy nie próbowało udowodnić, że jest lepsze od tego drugiego? Gdyby próbowali uskuteczniać na siłę, ich marne zdolności aktorskie dosyć szybko zdemaskowałyby ich, sprawiając, że cały misterny plan poszedłby... wszyscy wiemy gdzie i wszyscy wiemy po co. Jedyną kwestią, którą będą musieli jeszcze dopracować, były dosyć oczywiste różnice w wyglądzie, widoczne gołym okiem. Czyżby egzotyczna przygoda z samozwańczym Księciem Kraju Piasku, pani mamo Takary i Kumari?
Lot na chmurce minął im całkiem przyjemnie. Na tyle przyjemnie, na ile może być podróż na jedną z trudniejszych i ważniejszych misji. Misji, od której (jak to już Takara słusznie zauważył), mogło zależeć bardzo wiele. Każdy shinobi znał to uczucie niepokoju, które pojawiało się z tyłu głowy wraz z przekroczeniem bramy rodzimej Wioski i nie opuszczało aż do chwili powrotu, w całości, lub z obrażeniami. Zrządzeniem LOSU, na drodze nie spotkali żadnych nieprzyjemności, oprócz raz po raz pojawiających się na horyzoncie ptaków. Czy to cisza przed burzą? Kto by pomyślał, że w dokładnie tym samym momencie, podczas gdy dwójka Sunijczyków podróżuje sobie radośnie chmurką przez świat, w innych miejscach odgrywają się dramaty ludzkie?
Dotarli do Oazy. Na pierwszy rzut oka widać było, że zamieszkała jest jedynie przez typowo pustynne stworzenia i oprócz ich dwójki, nie znajdą tu żadnego innego człowieka. Czy to dobrze? Biorąc pod uwagę stan rzeczy, jaki panował na świecie, zdecydowanie tak. W tak trudnych czasach ciężko było zaufać komukolwiek, więc brak konieczności wyboru, czy warto podjąć ryzyko czy nie, z pewnością był dużym ułatwieniem. Jedyną rzeczą, która mogła powodować ich dyskomfort, była gwałtownie spadająca temperatura - na szczęście oboje byli Sunijczykami, którzy pomimo młodego wieku, byli bardziej zaprawieni w boju od niejednego, starszego shinobi - toteż atmosfera panująca dookoła nie powinna być aż takim utrapieniem dla dream teamu'u. Kopuła, którą z dziecięcą łatwością stworzyła Kumari była perfekcyjnym schronieniem przed zimnem i wiatrem, który (pomimo bycia na w miarę osłoniętym terenie), mógł być dosyć irytującym czynnikiem, zwłaszcza w środku nocy, gdy próbowali usnąć. Jedynym problemem było to, że piaskowy domek... dosyć wyraźnie rzucał się w oczy i każdy, kto pojawiłby się w okolicy, z łatwością dostrzegłby nietypowy twór. Ale w końcu od czego jest niesamowity sensor Takary, który w tym momencie nie wyczuł nic podejrzanego. Mogli iść spać i odpocząć przed dalszą podróżą - której poziom wraz ze zbliżaniem się do celu miał wzrastać. Oboje musieli być tego świadomi.
Dopiero gdy położyli się do snu mogli poczuć, jak męcząca była dla nich to podróż - nie mieli żadnych problemów z błyskawicznym zaśnięciem. Jakby organizm sam był świadomy tego, że musi czerpać z możliwości odpoczynku tak dużo, jak tylko może. Pomimo wszystko, nie był to spokojny sen, jakiego doświadczali ludzie, gdy po ciężkim, wyczerpującym dniu mogli w końcu położyć się we własnym łóżku. Bardziej czuwanie, do jakiego zwykli shinobi, będący poza Wioską - w zagrożeniu dla powodzenia zleconej misji i własnego zdrowia, a nawet życia.
O czym śnili? To już pozostawiam waszej interpretacji i pomysłom. Jedynym elementem, jaki co rusz pojawiał się w marzeniach sennych Takary był żarzący się niebieskim światłem płomyczek, który zaczepnie pojawiał się tuż przed jego oczami, by po chwili oskoczyć i odlecieć.