
Gdzieś między szczytami gór Tetsu no Kuni leżą pozostałości po dawno opuszczonym już mieście. Ścieżki prowadzące do tych ruin zostały już dawno zapomniane z prostej przyczyny, nikt o zdrowych zmysłach nie miał powodu, by zapuszczać się na te niebezpieczne tereny. Kręte górzyste ścieżki zasypane śniegiem nie zachęcały by przecierać je ponownie. Uważano, że żyją tam tylko dzikie zwierzęta i miano rację do czasu pojawieniem się dwójki Shinobi z kraju Ognia. Było to bezpieczne miejsce z dala od cywilizacji, gdzie założyli prowizoryczny czasowy obóz. Kilka domków postawionych za pomocą techniki Mokutonu miały chronić nie tylko przez zimnem, ale i odszukaniem ich obecności za pomocą sensorycznych zmysłów.
Drużyna wpierdolu miała dać sobie kilka dni na przemyślenia, ustalenia jak będzie wyglądał ich krótki powrót do wioski i spotkanie się z Hokage. Nie można było takich akcji przeprowadzać bez planu, choć on akurat wydawać się mógł prosty. Hiraishin Takeru zapewniał im ominięcie wioskowej bariery i dostanie się do środka wioski w mgnieniu oka. Pytanie tylko, czy Cień Liścia będzie w ogóle w nastroju do rozmów. Khe-khe, Kuro gdy o tym myślał, to miał przeczucie że Sensei i tutaj nie będzie przebierał w środkach i po prostu zmusi go spojrzeniem.
W tym momencie nawet najlepsza znana Senju terapia zwana jedzeniem nie pomagała ze stresem. Albo był to niefortunny zbieg okoliczności, że jego wuj akurat jemu powierzył takie zadania pomimo przeszkód, jakie stały na jego drodze. Ogoniaste bestie, Ruda nosicielka jednego z nich i on, zakała rodziny Senju. W tym tkwił chyba cały sekret, bo niewielu z rodziny posiadało takie wrodzone umiejętności jak on. Choć teraz wolałby ich nie posiadać i nie mieć problemów.
-Ech.. - Westchnął wstając z maty i patrząc na obiad, który leżał nietknięty od kilku godzin i na którego nie miał ochoty. Nawet trening był lepszym pomysłem od siedzenia w ciszy, choć to robił chyba nieprzerwanie od kilku lat. Chcąc, czy nie chcąc przeszczepione Doujutsu ćwiczył gdy tylko otwierał powieki. I nie bez rezultatów, bo już prawie w ogóle nie odczuwał ubytku chakry, czy swobodnie przechodził ze zwykłego trybu na ten, którego umiejętności były jeszcze dla niego tajemnicą, ale oczy wyglądały dużo ciekawiej.
Postanowił wyjść z domu i się przewietrzyć. 'Może jak trochę się poruszam na świeżym powietrzu, to zgłodnieje' - pomyślał chcąc złapać za kant przesuwnych drzwi, by je uchylić. I w tedy się to stało.. Nie czując żadnego oporu zanurzył dłoń w drewnie, jakby on sam, lub same drzwi były hologramem. Kolejną niezwykłą rzeczą było to, że z jakiegoś dziwnego powodu wiedział, jak nazwać to, co zobaczył.
-Ka-mui? - Zapytał sam siebie i cofnął dłoń z powrotem. Dziwne, tak jakby od zawsze znał tę nazwę, ale przypomniał sobie o niej dopiero teraz. Z trudem opanował się, by nie wydać z siebie debilnego okrzyku i znów spróbował nowej sztuczki tym razem chcąc przejść cały przez ścianę i o dziwo - udało się.
-TAKERU! - Krzyknął, by zawołać senseia siedzącego w sąsiednim drewnianym domku.