przez Hebi Oroshi » 18 lip 2016, o 17:50
Hebi spokojnie wpatrywał się w chłopca który całkowicie zignorował prawdziwą treść pytania węża, lub po prostu grał tak dobrze że omal nie wyszedł na prawdomówce zaskoczonego całą sytuacją jaka ma miejsce.
Oroshi odetchnął głęboko, zdając sobie sprawę że w ten sposób tego nie załatwi, wiedział jednak że odkrycie prawdy to ogromna gratka której nie potrafił sobie odmówić.
- To twój rozpaczliwy wzrok kazał mi zabrać cię ze sobą. Byłeś w kłopocie który trudno opisać jako zakład z przyjaciółmi... Jednak skoro nie chcesz zdradzać prawdziwych motywów, to chyba czas ruszać dalej.
Chłopak wciągnął węże do rękawa, uwalniając nieznajomego, po czym bez słowa wyjaśnień odwrócił się plecami w stronę dziewczyny.
- Możemy już ruszać dalej, twój kage na pewno będzie zadowolony że reszta wiosek jeszcze o nim pamięta...
Przemówił ospale, po czym ruszył w odpowiednim kierunku.
Reszta podróży nie zaowocowała w podobne wydarzenia, szli między szerokimi pogórkami pokrytymi żółtymi kwiatami, mijali usypy kamieni i wątkiem strumienie, widzieli ludzi umykających przed im wzrokiem, i takich którzy na swych obliczeniach mieli wypisane jawne obrzydzenie. Świat się zmieniał i trwał bez końca, wszystko niewidoczne wprowadzało ich w nową erę.
Gdy wreszcie, nad horyzontem zamajaczyła pierwsza linia czarnych drzew, a dziewczyna jasno dała do zrozumienia że tam właśnie się kierują, chłopak uśmiechnął się tylko niewidocznie.
Kolejne godziny płynęły wolno zawieszone między bladymi obłokami nad ich głowami, gdy dotarli przed pierścień dzielący ich od wkroczenia w mrok, świat wydawał się powoli układać do snu.
-Zabawne
Powiedział cicho stając jako drugi w pochodzie do miejsca ukrycia dawnego przywódcy, tuż za czerwonowłosą dziewczyną. Las była taki jak każdy może sobie wyobrazić w podobnej sytuacji, był przenikliwie ciemny, z drzewami wykręconymi niczym ramiona starej czarownicy.
Gdy owe miejsce powoli wydało się nie mieć końca, Oroshi przystanął w miejscu gdy zdał sobie sprawę że wszystko miało rozegrać się już za moment...
"Chyba pora byś użyczył mi nieco swej mocy"
Odparł do Mory, który teraz smacznie spał na jego piersi. Wiedział że używanie mocy weżowego boga było głupotą, jednak musiał znać położenie ludzi którzy czyhają na jego życie, a on sam ich nie widzi... To było silniejsze niż groźba zamiany w kamień.
Nie słuchając ostrych słów węża, aktywował przepływ chakry, czując jak jego ciało ponownie wypełnia ta boska moc.
- Uważaj na siebie, jeśli sprawy potoczą się tak jak w mieście, radzę Ci uciekać najszybciej jak potrafisz... Chociaż wątpię byś miał większe szansę na wyjście z tego miejsca.
Powiedział do chłopca za jego plecami, gdy dziewczyna zostawiła ich samych sobie... Gdy młodzieniec wspomniał o zaszczycie śmierci u boku Oroshiego, weżowy spadkobierca uśmiechnął się tylko do siebie odpowiadając cicho.
- Spokojnie, nie mam w planach umierania... Dawno pogodziłem się z klątwą wieczności
Nim jednak zdążył dodać coś więcej, na polanie pojawili się ludzie w asyście człowieka który nie musiał się przedstawiać. Oroshi czuł energię która spoczywała w jego ciele, był z pewnością silny i niebezpieczny... Nawet gdyby chłopak pokonał płotki które go strzegły, ten człowiek mógł narobić sporego zamieszania. Mimo wszystko daleki jednak był od respektu do niego czy takich jak on...
Bez słowa wręczył mu list, wpatrując się wprost w jego oczy widząc znacznie więcej dzięki aktywnymu trybowi mędrca.
- Nie interesują mnie wasze wymienne informacje... Wszyscy kage posiadali siłę i ducha za którym poszłyby całe tłumy, natomiast to co widzę bardziej bawi niż przeraża. Dawne filar upadły pod naporem człowieka z kataną... Ty ukrywasz się w lesie, Kyokukage przesiaduje całymi dniami nad stertą kartek, bardziej martwiąc się o przyszły egzamin niż wybiciu co do nogi wszelkich uzurpatorów którzy zajęli nasze kraje...
Kim byłby Oroshi, gdyby nie powiedział wprost co leży na jego sercu... Nawet jeśli osoba o której mowa jest przywódcą jednej z największych wiosek świata.
- Chce tylko wiedzieć czy mam przekazać coś swemu kage. Jeśli nie to zaraz zabieramy się do drogi powrotnej, a wam życzę powodzenia... Może ktoś inny uwolni ten świat, a wy będziecie mogli wrócić wtedy na stanowiska.
Zakończył, uśmiechając się mimo otaczających go wrogich min i dłoni zaciśniętych na odsłoniętej broni.
