Lai nie przychodził już tutaj od dłuższego czasu, zajęty przede wszystkim misjami i innymi obowiązkami, jednak w końcu znalazł chwilę na nadrobienie zaległości i naukę nowych technik, o których ostatnio myślał. Musiał się podszkolić. Ostatnia misja rangi C dała mu to wyraźnie do zrozumienia, kiedy ledwo zdołał sobie poradzić ze swoimi przeciwnikami, a było ich zaledwie dwóch. Na następną będzie przygotowany lepiej. Planował dziś zająć się swoją najsłabszą stroną, czyli taijutsu, z wykorzystaniem przy okazji innych technik, dzięki czemu będzie mógł trenować kilka rzeczy jednocześnie. Przywołał swojego klona, który miał dzisiaj znosić wszelkie niedogodności związane z otrzymywaniem ciosów i pomocą Laiowi w treningu.
Zadanie na początek było dosyć proste, przede wszystkim, przelać chakrę zarówno do nóg jak i do rąk, co sprawiało iż będzie mógł posługiwać się raitonem. Dopiero niedawno odkrył, że ma predyspozycje do tego żywiołu i teraz planował nad nim zapanować możliwie jak najlepiej. Początki zdecydowanie nie należały do najłatwiejszych. Przelanie chakry w odpowiednie miejsce nie należało do zadań trudnych, jednak przekształcenie jej w prąd wymagało już troszkę więcej wysiłku i determinacji ze strony genina, której jednak mu nie brakowało. Pierwsze spięcia dało się dostrzec już po dwóch minutach, jednak takie nie miały prawa zrobić przeciwnikowi jakiejkolwiek krzywdy, więc Lai skupiał się na przelewaniu chakry i przetwarzaniu jej na prąd nieustannie. Dopiero po pół godziny zdało mu się, iż wykonuje tą czynność prawidłowo. Wykonał kilka próbnych ciosów, a następnie kopnięć, sprawiając iż przy jego kończynach trzaskały wyładowania. Nie przerywał jednak techniki przez następną godzinę, doskonaląc ją na tyle, na ile był w stanie.
Po godzinie stwierdził, że to odpowiedni moment by zacząć trening bojowy, z wykorzystaniem tej techniki również. Tedy też rozgorzała walka na całego. Lai był osobą, która preferowała agresję, ofensywę i atak, więc nic dziwnego, że skupił się podczas tej walki również na tym, przelewając w swe ciosy ogromne pokłady sił ale również starając się, by były one jak najszybsze. Połączenie tych dwóch rzeczy sprawiało, że taki cios mógł z pewnością nawet połamać komuś kości, a przynajmniej go porządnie poobijać. Genin ćwiczył ten styl walki seriami, skupiając się najpierw na serii ciosów rękoma, przerywając na moment, a następnie przeprowadzając kolejną serię nogami, by ostatecznie stworzyć połączenie zarówno ciosów dłońmi i nogami, które przeplatały się wzajemnie. W połączeniu z elektrycznością wywoływaną chakrą genina, było to zaprawdę niebezpieczne połączenie. Gdyby ktoś go obserwował, stwierdziłby iż sama walka przypomina swego rodzaju taniec.
Kolejną rzeczą, nad którą chłopak postanowił popracować, było udoskonalenie przesyłania chakry w przedmioty i przetwarzaniu jej na elektryczność. Wyciągnął dwa kunai i umieścił je w dłoniach, a następnie skupił się na przelaniu chakry do broni. Nie było to jakoś bardzo skomplikowane, aczkolwiek zajęło mu chwilę na opanowanie. Następnie ją musiał przetworzyć, podobnie jak przy pięściach. Polegało to przede wszystkim na manipulowaniu chakrą, mieszaniu jej cały czas i dostarczaniu do swej broni. Kilkanaście minut zajęło mu opanowanie tego w stopniu, który go zadowalał, lecz na tym nie przestał. Co chwilę przerywał technikę i zaczynał ją od nowa, by zajmowała mu jak najmniej czasu i żeby robił to również odruchowo, bez zbytniego myślenia nad tym. Pół godziny zleciało jak z bicza strzelił ale efekt był zadowalający i Lai mógł przejść do kolejnej techniki.
Odwrócił się od swojego klona i zaczął biec, zmuszając go do pogoni i atakowania kiedy tylko nadarzyła się taka okazja.Teraz wystarczyło jedynie odwrócić jego uwagę wyrzuceniem kunai, a następnie wyskoczyć z wyciągniętą nogą przed siebie i z zaskakującą siłą, jak i z zaskakująco szybkością przyłożyć swojemu klonowi. Całą tą czynność powtórzył kilkukrotnie, doskonaląc przede wszystkim siłę z jaką odpychał się od ziemi ale również sposób w jaki wykonywał technikę. Za pierwszym razem nie wyszła mu doskonale, w końcu nie był mistrzem taijutsu, więc perfekcyjne jej wykonanie, idealny kąt nogi, ułożenie drugiej i wystrzelenie w kierunku wroga zajęło mu chwilę nim nie wymagało dalszych poprawek. Po całym tym wyczerpującym treningu, udał się po prostu do domu, wypocząć.