Hayazo czuł się coraz swobodniej w grupie specyficznych. Bardzo szybko dostosowywał się do otoczenia. Przejął nawet ton Shotaro i sposób wypowiedzi.
- Dzień jeszcze nie dobiegł końca - zażartował sobie jashinista i wyszczerzył swoje białe ząbki. Nie wiedział, czy Hayazo zrozumie dowcip, czy poczuje się niekomfortowo. Shotaro znalazł swoje powołanie - straszenie innych ludzi. Jakby miał taką możliwość, to robiłby to na pełny etat. Ale jeśli miał tylko im grozić bez pokrycia, to nie było aż takie śmieszne. Największą frajdę będzie miał, gdy wyciągnie kunai i będzie się nad kimś fizycznie znęcał. Fuka poczuł się zbyt swobodnie, żeby móc go słowami ponownie wystraszyć.
- Ja już byłem gotowy do wyjścia, to zamówiłeś sobie kolejny posiłek. Ja bym poszedł teraz na sparing, a później poszedł na żywioł z naszym planem. Nie jestem za dobry w planowaniu - wyjaśnił, co właśnie zaszło i przekazał jak widział całą akcję. Nie było co za dużo planować, bo człowiek mógłby oszaleć.
- Zwerbować go? Nie jestem przekonany. Nie znam go, co ty? - powiedział, jakby sugestia Mumei'a była co najmniej dziwna. Często zmieniał ton swojej wypowiedzi, dlatego Mumei powinien już się przyzwyczaić, że mógł się spodziewać różnych emocji w głosie Shotaro. Wąż po raz kolejny wstał z krzesła i kierował się do wyjścia.
- Musisz nam wybaczyć. Mamy sparing do rozegrania - powiedział w miły sposób do Hayazo, tak jakby przed chwilą nie powiedział, że nie zamierza go nigdzie werbować. Mumei też swoją drogą dziwnie się zachowywał. Raz interesował się jakimś chłopakiem, a chwilę później dziwił się, że nie byliśmy na sparingu. Shotaro pomyślał, że mógłby walczyć nawet w knajpce, ale nie zrobiłoby to dobrego wrażenia na nikim i mógłby wylądować w więzieniu. Ale ile takich walk się odbywało w barach. Kto by to spamiętał.
Ostatecznie Shotaro wypełzał z pomieszczenia i kierował się prosto na arenę.
[z/t]