przez Shotaro » 30 kwi 2018, o 09:41
Ostatnia technika polegała na leczeniu swojego towarzysza. Shotaro pomimo swojego zaawansowania w medycznym ninjutsu nie poznał jeszcze żadnej techniki, która bezpośrednio miałaby pomóc rannemu przyjacielowi. Teraz była najwyższa pora, aby się tego nauczył. Jashinista udał się nad potok i złowił jakąś większą rybę. Położył ją na ziemi z dala od wody. Nie chciał, aby mu teraz uciekła. Zwierze przez pierwszą chwilę skakało jak opętane. Chciało wrócić do swojego naturalnego środowiska. Shotaro przetrzymał je trochę dłużej, aż opadło z sił. Następnie złożył wymagane pieczęcie i przyłożył je do ciała ryby. Niebieska chakra zebrała się wokół jego dłoni. Nie wyglądało jakby technika działała. Nie było żadnych efektów. Po chwili dopiero ryba ożyła na nowo. Była jeszcze bardziej skoczna niż na początku. Jashinista musiał wyleczyć ją ze wszystkich niedogodności i teraz popisywała się na nowo.
Następna technika wymagała wykorzystania chakry fuutonu i miecza. Shotaro przywołał swój miecz z pomocą specjalnych plakietek. Nie wyobrażał sobie bez nich życia już teraz. Tak się w życiu działo. Człowiek łatwo przyzwyczajał się do kolejnych udogodnień. Ciężko się było odzwyczaić. Ale na razie nie musiał o tym myśleć. Zaczął ruszać swoim mieczem na lewo i prawo. Wytwarzał przy tym małe podmuchy powietrza. Nie robiły one zbyt dużej krzywdy nikomu. Nie były chyba nawet połączone z chakrą Fuutonu. Jashinista się cieszył, bo mógł sobie pomachać bronią, ale nic z tego nie było. Skupił się o wiele bardziej i próbował dalej. Z czasem coś ostrego wychodziło z końca jego miecza zdolne do przecięcia dźba trawy. Shotaro nie poddawał się i dalej machał we wszystkie kierunki. Chciał przeciąć jedno z drzew. Wtedy będzie pewien, że technika go nie zawiedzie. Poruszał swoją bronią trzy metry od drzewa i liczył, że na wskutek tego roślina się przewróci. I udało się. Technika była opanowana.
Shotaro pozostał przy treningu Fuutonu. Tym razem musiał poczekać na bardziej nie sprzyjające warunki atmosferyczne. A że była bardzo słoneczna pogodna poszedł do domu coś zjeść. Na odpowiedni moment czekał gdzieś z tydzień. Wtedy przyszła ulewa. Udał się ponownie na swoje pole treningowe i przyłożył się do treningu. Zanim dotarł na miejsce zdążył dwa razy zmoknąć, mimo że wziął do jednej ze swoich rąk parasol. Teraz miał opanować technikę bez potrzeby składania pieczęci. Jego ręce od ostatniego razu już odpoczęły, więc nie byłby to problem. Jashinista skupił swoją energię i próbował posłać ją w kierunku chmur. Nie było to proste. Żaden wiatr nie chciał się wzmóc. Shotaro próbował mocniej. Wysyłał większe ilości chakry w niebo. Miał jej trochę, więc mógł szaleć. W końcu wzniósł się potężny wiatr, który przegonił wszystkie chmury i próbował porwać parasol. Shotaro złożył przedmiot swojej mamy zanim było za późno. I tak już nie potrzebował go, bo przestało padać.
Następna technika miała być czymś co przypominało pułapkę na myszy. Kiedy ktoś pojawi się w określonym miejscu aktywuje się pieczęć. Shotaro ćwiczył wykonanie tej techniki w swoim domu. Nie musiał wychodzić na zewnątrz, gdyż wystarczyła zwyczajna ściana, aby wykonać technikę. Shotaro rozłożył na ziemi potrzebny ekwipunek i rozpoczął przygotowanie techniki. Nikt przed nim nie poznał takiej techniki. Sam musiał dopracować jej szczegóły. Shotaro zastanawiał się, jak połączyć technikę z użytkownikiem. Doszedł do kilku rozwiązań. Włączył ją również tak, że była aktywowana zdalnie, gdy obca chakra się na niej pojawiła. Można też było aktywować ją zdalnie. Jashinista zapieczętował ekwipunek w podłodze. Pojawiła się tam specjalna pieczęć, która niczego nie sugerowała. Oddalił się na dwa metry odległości i aktywował technikę. Broń wystrzeliła w sufit. Było to dość zgradne i niczego nie spodziewający się przeciwnik mógł dać się trafić. Jashinista pozbierał cały swój ekwipunek i przeszedł dalej uczyć się technik.
Jashinista znał sekret swoich technik klanowych, dlatego przyszedł mu do głowy pomysł na kolejną technikę. Tym razem z dziedziny Iryojutsu. Ale z leczeniem to ona nie miała zbyt dużo wspólnego. Technika była też pewną formą zabawy, ponieważ kręcił go ból do tego stopnia, że lubił go sobie zadawać. Nie musiał składać żadnych pieczęci, co było kolejnym plusem techniki. Dzięki temu miała jeszcze jedno zastosowanie, którego wcześniej nie planował. Może kiedyś nauczy tej techniki kogoś innego w wiosce. W końcu kto nie chciałby się zabić od czasu do czasu. Jeśli Jashin pozwoli przywróci ich do życia. Shotaro skumulował chakrę w swoim serduszku i zamknął dopływ krwi do niego. Poczuł jak olbrzymi ból rozpościera jego klatkę piersiową. Nie stało się jednak nic więcej.
Z awansem na Jonina Shotaro miał dostęp do większej liczby technik. Między innymi tych klanowych. Jashinista cieszył się na tą wiadmość. Dzięki temu będzie w stanie składać prawdziwe ofiary dla Jashina z wykorzystaniem odpowiedniego rytuału. Shotaro postanowił nie wykonywać tej techniki na razie na człowieku. Nie miał nikogo koło siebie godnego poświęcenia za kogo nie ścigałby go oddział ANBU. Jakby już nie zwracał na siebie uwagi poprzez swój nowy wygląd. Wyciągnął swój miecz i ruszył w pościg za wiewiórką. Dorwał ją i delikatnie skaleczył. Nie chciał, aby jeszcze na tym etapie umarła. Narysował na ziemi krąg i wpisał w niego trójkąt. Stanął na tym znaku. Wszystko było gotowe. Trzeba teraz było tylko zadać sobie jakieś obrażenie. Shotaro wbił sobie miecz w wątrobę. Poczuł ogromny ból, a zwierzątko w tym samym momencie zmarło i dostało krwotoku wewnętrznego. Zadanie wykonane.
Później przyszła pora na kolejną technikę klanową. Mógł już się jej nauczyć dzięki rozwojowi wytrzymałości. Wcześniej miał ją zbyt niską. Teraz mógł się pobawić. Nie trzeba było się z tym ukrywać. Swój miecz miał przy sobie. Wbijał go w różne miejsca swojego ciała. Za każdym razem czuł niewyobrażalny ból, który zatrzymywał go przed dokończeniem zadania. Nie potrafił się przebić na wylot. Musiał sobie uświadomić pewną rzecz, zanim będzie kontynuował. Ból był tygo wytworem jego umysłu. To neurony, które przechodziły przez jego ciało dawały mu sygnał, że coś było nie tak, żeby uważał na siebie. Ale w tym momencie jego zmysły były w błędzie. Zwykłe przecięcie nie było w stanie mu zaszkodzić. Musiał przezwyciężyć to uczucie w sobie. Nie było potrzeby, żeby dalej działało, gdyż nie spełniało swojej fukncji. Shotaro wbijał miecz tak długo, aż zaczał odczuwać przyjemność. Ból dalej odczuwał, ale nie był on już paraliżujący.
To jednak nie był koniec treningu. Shotaro potrzebował bardziej zaawansowanych technik, aby odnaleźć się w świecie Joninów. Nie chciał pozostawać w tyle. Musiał nauczyć się kilku technik rangi S, żeby mieć jakieś szansę w pojedynku z innymi Joninami. Teraz padło na technikę Dotonu. Shotaro miał przyzywać wielką głowę świni. Technika raczej nie nadawał się w bezpośrednim starciu z shinobim, gdyż ninja byli wystarczająco szybcy aby uniknąć techniki. Większe istoty mogły już tak łatwo nie uniknąć obrażeń. Dodatkowo gdyby udało się kogoś wziąć z zaskoczenia albo sparaliżować, to świna mogłaby sprawić kłopotów. Jashinista składał jedną pieczęć i przelewał duże ilości chakry. Aż w końcu pojawiła się świnia i zmiażdżyła duży teren jego pola treningowego. I tak już było nieźle zniszczone.
Kolejna technika była z dziedziny Raitonu. Shotaro potrzebował opanować wszystkie żywioły, jeśli zamierzał coś w życiu osiągnąć. A skoro miał taką możliwość, to dlaczego miałby z tego nie skorzystać. Później przyjdzie jeszcze pora na ostatni żywioł - Suiton. Ale to dopiero później. Teraz składał w kółko tylko cztery pieczęcie, aby wytworzyć elektryczne filary. W przyszłości zmniejszy ilość wymaganych pieczęci, ale na razie potrzebował oswoić się z prawidłowym wykonaniem techniki. Później będzie mógł bardziej kombinować. Próbował zamknąć świnię w klatce. Nie było to proste, ale jak najbardziej możliwe, gdyż świnia była mniejsza niż elektryczna klatka. W pewnym momencie się udało i z ziemi wyrosły filary, które zamknęły świnię i zniszczyły ją na drobny mak. Techniki Raitonu zawsze były bardziej efektywne od Dotonu.
Katon. Nie był to nigdy ulubiony żywioł Shotaro, dopóki nie przemienił się w potwora. Teraz mógł spokojnie nauczyć się paru technik tego żywiołu. Jedną z nich miała być potężna technika rangi S, która nie wymagała żadnych pieczęci. Jashinista obrał sobie za cel dużą skałę. Nie chciał wywoływać niepotrzebnego pożaru, więc jeśli się dobrze złoży to może trafienie w skałę go nie wywowała. Kule, które miał stworzyć, będą ogromne, dlatego wybrał sobie pożądną skałę z małą ilością roślinności wokół. Wydmuchał z siebie mały płomyczek ognia. Nie była to jeszcze pełna technika. Musiał zrobić coś podobnego do tego, ale bardziej się postarać. Dmuchał z całych swoich sił, jakby chciał napompować balona. Ogień robił się coraz większy, aż posłał w kierunku skały ogromny promień ognia. To wciąż nie było to. Potrzebował jeszcze rozszczepić ogień na mniejsze kule. Kilka kolejnych prób okazały się owocne. Dzięsieć kul uderzyło w mur i zrobiło nie małe szkody. Technika pobierała duże ilości chakry, dlatego trzeba ją było używać roztropnie.
Demon Lantern - jaka cudowna nazwa techniki dla Shotaro. Mógł się, w jakiś sposób pojednać z techniką. Sam wygląd techniki pasował też do nowej aparycji jashinisty. Złożył jedną pieczęć i czekał na efekty. Był trochę zmęczony po nauce ostatniego jutsu, dlatego zrobił sobie chwilę przerwy. Zasnął na polance treningowej. Kiedy się obudził, wszystko nadal było na swoim miejscu. Zrobiło się tylko trochę ciemniej. Shotaro dalej próbował wykonać technikę. Złożył jedną pieczęć i jakieś ogniste stwory zaczęły się pojawiać, nie było to jednak nic konkretnego. Technika wymagała tylko jednej pieczęci, więc była możliwość, że kiedyś jashinista będzie ją wykonywał bez składania jakichkolwiek pieczęci. Na razie nie to jednak było głównym problemem. Shotaro próbował zrozumieć esencję techniki, żeby móc ją prawidłowo wykonywać. Kiedy zaczęło już mu coś tam świtać, nauka poszła o wiele szybciej. Stworzone głowy demona leciały na skałę i niszczyły ją kawałek po kawałku. Były trochę samonaprowadzające i nie dało się zmienić ich kierunku lotu.
Shotaro opanował już mnóstwo technik Nijutsu. Teraz chciał sobie trochę odpocząć psychicznie, dlatego postanowił opanować coś zupełnie innego. Kiedyś podczas jednej z misji zdobył zwój z opisem sposobu na otwarcie drugiej bramy. Teraz zamierzał ją opanować. Przed treningiem zrobił sobie małą rozgrzewkę. Nie chciał sobie niczego naciągnąć, a wiadomo, że ruch to zdrowie, tylko trzeba być mądrym. Kiedy już poczuł przyjemne ciepełko, przeszedł do bardziej wymagających ćwiczeń. Nie otworzy bramy bez odpowiedniego treningu siłowego. Kiedy to już miał za sobą, przeszedł do prawidłowego treningu. Skupił się i próbował otworzyć od razu drugą bramę. Wiedział, że było to możliwe. Nic podobnego jednak się nie wydarzyło. Jedyne co mu się udało to otworzyć pierwszą bramę, którą potrafił już otworzyć wcześniej. Z czasem jednak otworzył drugą bramę, która pozwoliła mu się poczuć, jak świeżo wypoczęty. Miał znów siłę, aby uczyć się kolejnych technik.
Trening nigdy się nie kończył. Zawsze czekała na niego jakaś techniką, którą mógłby opanować. Trzeba było być przygotowanym na wszystkie możliwości. Nie chciałby przecież zostać zaskoczony podczas misji. Lepiej być przygotowanym. Kolejna technika miała zapewniać mu trochę bezpieczeństwa i pozwolić na ukrycie się przed oczami przeciwnika. Shotaro nie bardzo ją lubił, ponieważ nie miał żadnych zdolności sensorycznych, które pozwalałyby mu namierzyć przeciwnika. Ale wiedział, że Saiko takie posiadała, dlatego technika mogła się nieźle wkomponować w ich połączenie. Nie trzeba było dłużej namawiać jashinisty do nauki tej techniki. Shotaro ponownie musiał wypuścić ze swoich ust trochę ognia połączonego z dymem. Spalenie przeciwnika było gwarantowane. Dużo wody się przelało w strumyczku nim Shotaro opanował do porządku tę technikę. W końcu dym unosił się na obszarze 30 metrów. Zasięg tej techniki był wystarczający, aby coś więcej pokombinować z jakimś combo.
Shotaro miał nauczyć się kolejnej techniki Dotonu. Tym razem zależało mu na podmieniu się z błotem. W akademii nie nauczył się zwykłego kawarimi, ale kawarimi z błotem już bardziej go zaciekawiło. Najpierw wykonał jakąś technikę, która zapewniła mu odpowiednią ilość błota do treningu. Później przeszedł do nauki. Nie była to prosta sprawa. Składał pieczęcie z bardzo dużą szybkością. Nigdy nie było jednak wystarczająco szybko. Ale to też nie było jego priorytetem. Teraz chciał opanować kolejną technikę, a nie nauczyć się szybciej składać pieczęcie. Powtarzał składane pieczęcie aż do znudzenia. Z czasem zaczęło mu wychodzić. Opanował technikę. Zrobił już generalną próbę. Złożył pieczęcie i przebił się mieczem. W jego miejsce pojawiło się błoto, a on pojawił się kilka metrów dalej.
Kolejna technika nie była zbytnio wymagająca. Zwykła technika pomocnicza, która miała umożliwić złapanie przeciwnika w pułapkę. Jeśli zasłonimy mu obie strony nie będzie w stanie tak łatwo nam uciec. Shotaro złożył jedną pieczęć i spróbował złapać wiewiórkę w pułapkę. Zawsze mogła się wycofać, ale to już nie było tak oczywisty kierunek. Jashinista od razu znalazł sobie swoją ofiarę. Jakby miał do tego jakieś wrodzone zdolności. Następnie biegał za nią, żeby mu nie uciekła. Składał w kółko jedną i tą samą pieczęć, aby wykonać technikę. Nic jednak fascynującego się nie działo. Efekt przyszedł dopiero z czasem. Dobrze, że zwiększył swoją szybkość ostatnio, inaczej mógłby mieć problem aby nadążyć za wiewiórką. W takiej sytuacji nie była w stanie nigdzie mu uciec. Nie wiedział też, czy technika nie była zbytnio przerostem formy nad treścią. Skoro już udało mu się zbliżyć do kogoś na taką odległość to równocześnie mógł już kogoś kataną dorwać. Jego życie zapewne pokaże, czy nauka tej techniki miała jakikolwiek sens.
Doro Kogeki. Shotaro był fanem technik, które nie wymagały pieczęci, ponieważ były bardzo szybkie. Cały czas starał się zwiększyć prędkość swoich pieczęci, ale zawsze mógł coś polepszyć. Techniki, które ich nie wymagały, były dla niego błogosławieństwem Jashina. Prawdziwy dowód na to, że Bóg ich kocha. Tak więc bez składania żadnych pieczęci Shotaro próbował wypluć choć odrobinę błota. Wyglądał trochę jakby się dusił przy nauce tej techniki. Dobrze, że nikogo nie było w pobliżu, bo ktoś mógłby pójść po medycznych shinobich. Po kilku nieudanych próbach Shotaro wypuścił ze swojej twarzy błotną technikę. Udało mu się tego dokonać z każdej po kolei. Techniki Katonu wykorzystał jako wzór, gdyż miały dużo wspólnego z tą techniką. Wystarzyło zmienić wykorzystywaną chakrę na chakrę Dotonu. I wszystko stało się proste i przyjemne.
Shotaro wraz ze swoim rozwojem Genjutsu poznał bardzo ciekawy sposób na łapanie przeciwników w swoje techniki Genjutsu. Nie był to sposób dla każdego, a tylko wprawieni w oszukiwaniu shinobi byli w stanie go opanować. Jashinista na szczęście należał do tej drugiej grupy. Znalazł sobie jakąś ofiarę, na której pragnął przećwiczyć swoje techniki. Nie trzeba było daleko szukać. Jakiś zagubiony mężczyzna pojawił się w zasięgu wzroku. Shotaro zbliżył się do niego i zapytał w czym może pomóc. Mężczyzna poprosił o trochę wody. I wtedy Shotaro złapał go w genjutsu wskazując na niego swoim palcem. Wszystko miało wyglądać tak, jakby chciał pokazać mu drogę. Mężczyzna odwrócił się i zobaczył wannę wypełnioną wodą. Napił się z niej. Następnie rozebrał się i cały się w niej zanurzył. Shotaro nagle wyciągnął go z iluzji i dał chwilę czasu, aby mężczyzna zaznajomił się z sytuacją w jakiej się znalazł. Chwilę później uciekł gdzieś w kierunku wioski.
Następnie technika miała być powrotem do technik Dotonu. Doro Hoshi. Nie miała zbytnio potencjału ofensywnego, ale nie można było tylko myśleć o walce. Może kiedyś Shotaro wykorzysta tą technikę. Zaczął naukę od odnalezienia jakiegoś bagniastego terenu. Nie chciał rzucać się na głęboką wodę. Tam próbował przywołać strumieć świeżego błota. Wypuszczał w świat chakrę, która miała przybrać odpowiednią formę. Błoto, które już się tam znajdowało powoli zaczęło się ruszać i pognało w kierunku wybranym przez jashinistę. Ale nie do końca o to chodziło w tej technice. To było tylko jednym z walorów tej techniki. Potrzebne jeszcze było przyzywanie błota. Z kilkoma kolejnymi próbami i ten aspekt został opanowany. Przyzywane błoto tańczyło, jak mu Shotaro zagrał.
Doryu Taiga. Technika bardzo podobna do chwilę wcześniej nauczonej i wiele osób powiedziałoby, że jak najbardziej niepotrzebna nikomu. Jashinista widział jednak zastosowanie, z którym nie chciał się z nikim podzielić, dlatego postanowił i tak się niej nauczyć. Składając jedną pieczęć, stworzył mały strumyczek błota. Nie było to jeszcze to, co zamierzał później osiągnąć. Ale bez treningu nie byłby nigdy niczego opanować. Przykładał się coraz bardziej z każdą próbą i efekty były widoczne. Na tym etapie nie warto byłoby atakować jeszcze nikogo tą techniką podczas misji, ale jacyś genini mogliby się w nią złapać. Próbował dalej rozszerzać swoje horyzonty, aż opanował ją wyśmienicie. Później będzie można połączyć ją z innymi technikami Dotonu, które chciał opanować. Kochanego błota nigdy za wiele.
Doryukatsu. Przez tą chwilę czasu Shotaro prawie już zapomniał na czym polegały prawdziwe techniki ofensywne. Od jakiegoś czasu uczył się, jak walczyć z różnymi przeciwnikami i jak przeciwstawiać się ich techniką, ale nie opanowywał kolejnych technik, które miałyby mu pomóc pokonać tych przeciwników bezpośrednio. No ale taki był los Shinobiego. Musiał on nie tylko atakować, ale też czasami się bronić. Shotaro nie za bardzo lubił ten aspekt walki, ale zdawał sobie sprawę, jak ważne to było. Przyłożył się więc do nauki. Próbował rozstąpić ziemię. Nie wychodziło mu to zbytnio i tylko małe robaczki wychodziły na powierzchnię, pobudzone wstrząsami ziemi. Z czasem coraz większe kawały ziemi się przewracały, aż w końcu cała ziemia połamała się w pół i odsłoniła to, co skrywała pod sobą. Może powiedzenie cała ziemia to przesada, ale kawałek jej nie należał do najmniejszych. Technika była opanowana.
Żeby opanować następną technikę Shotaro udał się na poszukiwania. musiał znaleźć jakąś dobrą miejscówkę, gdzie mógłby dokończyć naukę swojej techniki. Trochę mu zeszło zanim znalazł odpowiednie miejsce. Wszedł do środka jaskini i rozejrzał się dookoła. Niekogo nie było w środku, ani nawet żadnego zwierzęcia. Idealnie się nadawało do jego treningu to miejsce. Przyłożył wszystkie swoje sześć rąk do ziemi i przelewał chakrę Dotonu do podłoża. Nie działo się nic ciekawego. Pomyślał, że skoro jest taki wysoki, a jaskini niska, to może wykorzysta to na swoją stronę. Przyłożył dwie górne dłonie do sufitu i przelewał też chakrę w tą stronę. Jego chakra przenikała strop w jaskini i dało się zobaczyć wirowania. Z czasem zaczęła się walić. Kamienie zaczęły spadać na ziemię i jaskini zaczęła się zawalać. Shotaro bojąc się o swoje życie, opuścił to pomieszczenie. Zapomniał, że nic poważnego nie może sie mu stać. Jaskinia się zawaliła. Nie było żal jashiniście. Nie przejmował się jakoś bardzo środowiskiem. Był na odludziu, nikomu przynajmniej nic złego się nie mogło stać.
Kolejna technika również należała do Dotonu. Shotaro był w miarę zadowolony, że mógł tak porządnie rozwinąć tą dziedzinę. Podstawowym plusem było odosobnienie w jakim się znalazł. Nikomu nie groziła krzywda. Jashinista składał pieczęcie do nowej techniki, żeby ruszyć jakoś ziemię wokół niego. Nie było to proste zadanie. Ziemia była stabilnie ze sobą połączona i jeszcze ograniczała nią grawitacja. To bardzo niewdzięczna siła, która działa na wszystkie materialne obiekty. Shotaro musiał jednak coś zaradzić, żeby przeciwstawić się tej sile. Składał swoje pieczęcie i przelewał chakrę do podłoża. Już nie raz rozpoczynał tak naukę silniejszych technik. Z czasem ziemia zaczęła się trząść. Ale to nie miał być efekt techniki. Trzeba było ją jeszcze dopracować. Shotaro dołożył wszelkich starań, aby zwiększyć skuteczność tej cudownej techniki, która miała mnóstwo zastosowań. Po jakiejś godzinie udało mu się opanować ją i zrobił sobie przerwę, żeby zregenerować siły.
Shotaro bardzo lubił swoje Dotonowe techniki. Dawały mu poczucie bezpieczeństwa. Nie wszystkie z nich dotyczyły zadawania bezpośrednich obrażeń, czy obronny. Jedne z nich były technikami uzupełniającymi. żeby nauczyć się kolejnego jutsu, jashinista popełzał w jakieś miejsce, gdzie było więcej zwięrzątek, zwłaszcza ssaków, które twardo stąpały po ziemi. Większość z nich była przestraszona na widok Shotaro, ale bardziej dla tego, że wciąż przypominał człowieka. One nie miały wyobrażenia o piekle, ani o rzeczach nadprzyrodzonych. Nie miały pojęcia o demonach. To nie zmieniało rzeczy, że Shotaro musiał je gonić. Kiedy znajdował je w zasięgu techniki, składał pieczęć i dotykał ręką ziemi, aby wyprowadzić zwierzęta z równowagi. Nie było to proste, kiedy one były cały czas w biegu, ale taki trening pozwolił Shotaro na wykorzystanie tej techniki podczas walki. Po zakończonym pełzaniu za zwierzętami, czuł się wystarczająco gotowy, aby wykonać tę technikę podczas misji.
Fuuton nigdy nie był mocną stroną Shotaro. Dopiero niedawno poznał jego siłę. Dlatego postanowił poznać zawarte w nim techniki, żeby wykazywać się większą inicjatywą podczas misji. Dodatkowe umiejętności dawały więcej możliwości podczas wykonywania zadań. Jashinista nie mógł odpuścić sobie takiej okazji. Zdawał sobie sprawę, jak daleko od wioski się znajdował. Nikt nie zamierzał mu tutaj przeszkadać. Dla pewności jeszcze się rozejrzał, żeby niz zrobić nikomu krzywdy. Choć nawet gdyby ktoś się znalazł, to zbliżał się na własną odpowiedzialność i żaden ANBU nie mógł nagle wbić tutaj. Nie mieli oczu dookoła głowy. Bez składania pieczęci Jashinista tworzył rękę, które miała być przedłużeniem jego naturalnej kończyny. Była oczywiście dużo większa i miała taki nietypowy kształt, przez co nikt raczej nie pomyliłby jej z prawdziwą ręką. Technika nie była iluzją, a potężnym żywiołem, który niszczył wszystko, co napotkał na drodze. Jashinista czuł się, że opanował większość technik, jakie zamierzał po osiągnięciu rangi Jonina. Teraz spokojnie mógł wrócić do wioski i czekać na kolejne zlecenie. Misje miały być przez to łatwiejsze.